Bohaterka setek drzeworytów, obiekt czci, cel pielgrzymek, symbol Japonii… tak, to góra Fudżi! Kiedy ostatnio wybuchła, skąd można ją zobaczyć i dlaczego jest tak bardzo wyjątkowa? Manuka znów odwiedza Kraj Kwitnącej Wiśni!
To nie pierwsza podróż do Japonii – podczas poprzedniej bytności w Kraju Kwitnącej Wiśni moja znajoma Hibichi wtajemniczała mnie w sekrety urody Japonek. Tym razem mam konkretny cel i miejsce do odwiedzenia: górę Fudżi! Przylatuję do Tokio i zaraz razem z Hibichi ruszamy na górską wyprawę.
Trochę wybuchowy symbol Japonii
Kiedy myślimy o Japonii, to często przychodzi nam na myśl zestaw widoków: pociąg shinkansen pędzący po torach, wiśnie (czyli sakura) kwitnące w parkach, eleganckie japońskie damy przechadzające się w kimonach… i oczywiście samotna góra Fudżi gdzieś na horyzoncie! Chyba właśnie dlatego, że jest jedynym szczytem w okolicy, robi tak ogromne wrażenie.
Jej szczyt prawie zawsze pokrywa śnieg, co wygląda wspaniale niezależnie od pory roku. „Aha, i pamiętaj, jak chcesz to ładnie powiedzieć po japońsku, to zawsze Fuji-san, nie Fuji-yama, tak jest poprawnie”, przypomina mi grzecznie Hibichi. Fuji-san oznacza po prostu „górę Fuji”.
Kwitnące drzewa wiśni i Fuji w tle – bardzo japoński widok wiosenny
Ach, co za widok!
Prawie idealny w kształcie stożek Fudżi na wyspie Honsiu to jeden z symboli Japonii. Widać go nie tylko ze odległego o 100 kilometrów Tokio, ale także z wielu innych miejsc. Na przykład, jeśli pogoda pozwala, w lecie można dostrzec Fudżi pomiędzy Meoto Iwa, słynnymi „zaślubionymi skałami” w prefekturze Mie.
Decydujemy się na wyjazd nad Kawaguchiko, jedno z pięciu jezior leżących u podnóża Fudżi. Podczas rejsu po jeziorze Kawaguchi górę ma się „jak na wyciągnięcie ręki”, a w okolicy znajduje się baza wspinaczkowa do wypadów na sam szczyt. Wspinaczka jest dozwolona tylko w sezonie letnim, w lipcu i sierpniu. Najpiękniejsze widoki są podobno o wschodzie słońca!
Góra Fudżi i jej odbicie w wodach jeziora Kawaguchi
Podczas podróży pociągiem nadrabiam encyklopedyczne wieści: Fudżi to nie tylko najwyższy szczyt Japonii (3776 metrów na poziomem morza), ale także wciąż aktywny wulkan. „Ostatnia erupcja miała miejsce na początku XVIII wieku, jeszcze w epoce Edo”, mówi Hibichi uspokajająco, ale ja mam wrażenie, że święta góra może się obudzić w każdej chwili…
Najświętsza z gór
Na Fudżi wspinają się nie tylko turyści spragnieni widoków, ale także pielgrzymi. Góra od setek lat uważana jest za miejsce święte. Według rodzimego systemu wierzeń japońskich, sintoizmu, góry mogą być siedzibami bóstw albo miejscami, gdzie przebywają duchy zmarłych. „Przez wiele lat Fudżi była sama w sobie czczona jako bóstwo”, dodaje Hibichi.
W okolicach Fudżi znajduje się kilka chramów sintoizmu, a także bram torii. Samej górze jest poświęcony Fujisan Hongū Sengen Taisha, chram zbudowany ponad tysiąc lat temu dla ochrony przed wybuchami wulkanu. To jedno z miejsc, z których można wyruszyć na szczyt z południowej strony, czyli idąc od Kioto, dawnej stolicy Japonii.
Sintoistyczna brama torii na szczycie Fudżi o wschodzie słońca
Widoczek na Fudżi
Piękne widoki na Fudżi doceniają wszyscy – od tokijczyków aż po mistrzów sztuk pięknych. To ważna część japońskiego kultury, na tyle ważna, że w 2013 roku góra doczekała się wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO! „Śledziliśmy całą tę akcję z wypiekami na twarzy”, wspomina Hibichi ze śmiechem.
Fudżi od dawna inspirowała artystów, przede wszystkich malarzy i twórców drzeworytów. Cykl drzeworytów „36 widoków na górę Fuji”, który w 1830 roku opublikował Katsushika Hokusai, to absolutny kanon. Najbardziej popularny drzeworyt z tego cyklu „Wielka fala w Kanagawa”. Hokusai chyba lubił widoczki, bo potem popełnił cykl stu widoków na świętą górę…
Kupuję sobie zestaw pocztówek z reprodukcjami drzeworytów Hokusaia na pamiątkę. Tym razem obędzie się bez wspinaczki na Fudżi, bo i sezon nie sprzyja, a poza tym, chyba nie czuję się na siłach, żeby zdobywać tak niezwykłe miejsce piechotą. Ale za to czarka zielonej herbaty z widokiem na Fudżi smakuje zupełnie wyjątkowo!