Jakim językiem mówią Szwajcarzy i co lubią robić w wolnym czasie? Jaki ser najlepiej pasuje do fondue i o co chodzi z wielką miłością do krów? Manuka poznaje sekrety pięknej Szwajcarii!
Dojeżdżam pociągiem do Berna i zaraz pochłania mnie uliczny gwar: w Szwajcarii można usłyszeć niejeden język, a te urzędowe to niemiecki, francuski, włoski i romansz. „ Grüezi!”, wita mnie mój przyjaciel Didier, demonstrując, jak brzmi lokalna gwara, znana jako Schwyzertüütsch. Językowy zawrót głowy. Didier obiecuje mi, że sprawdzimy, jak Szwajcaria wypada na tle swoich słynnych produktów: zegarków, sera… i czekolady!
Nie ma jak góry i jeziora
Gdziekolwiek się nie rozejrzeć, wszędzie góry! Tak, Szwajcarzy to górski naród, który wprost uwielbia piesze wycieczki, wspinaczkę, wędrowanie. Czy to małe dziecko, czy też staruszek z laską – wszyscy chętnie spacerują, niezależnie od pogody. Trudno się dziwić, widoki są po prostu wspaniałe: od Alp aż po Wyżynę Szwajcarską.
Drugi element szwajcarskiego krajobrazu to jeziora – w tym małym kraju mieści się ich ponad siedem tysięcy. Największe z nich to jezioro Genewskie, a jezioro Bodeńskie należy do tych najciekawszych: można po nim pływać statkiem, a nawet przelecieć nad nim zeppelinem!
Szwajcarskie rzeki też należą do wyjątkowych: błękitne wody Aare, która płynie przez Berno, nie tylko wyglądają urzekająco, ale także są naprawdę czyste. Didier przekonuje mnie, że z tutejszych rzek można spokojnie pić wodę. Próbuję łyczek… smakuje nieźle! Który europejski kraj może powiedzieć to samo?
Słońce zachodzi nad jeziorem Bodeńskim, jednym z najpiękniejszych w Szwajcarii
Jak w szwajcarskim zegarku
„Tak, znam powiedzenie o tym, że coś chodzi jak w szwajcarskim zegarku”, uprzedza moje pytanie Didier. Ale właśnie tacy już są Szwajcarzy, perfekcyjni i lubiący porządek aż do przesady. Wszystko musi działać idealnie, okolica ma być posprzątana, a cisza nocna skrupulatnie przestrzegana. Jak w zegarku.
Tradycje zegarmistrzowskie na tych terenach sięgają XV wieku, a czasomierz oznaczony jako „Swiss made” to oznaka prestiżu i luksusu… żeby zegarek mógł być prawdziwie szwajcarski, musi posiadać mechanizm wykonany, zamontowany i skontrolowany właśnie tutaj.
Szwajcarskie zegarki to ponadczasowa marka sama w sobie!
Kraina mlekiem i serem płynąca
Na widokówce ze Szwajcarii często widnieje łaciata krowa, pasąca się spokojnie na zboczach Alp. W wielu miejscowościach krowy są uroczyście żegnane przed wyprawieniem ich na górskie pastwiska późną wiosną, a potem, bliżej jesieni, równie uroczyście witane. Imponujące procesje, ludzie i zwierzęta pięknie przystrojeni, są tu także olbrzymie, pasterskie dzwonki i śpiewy… oj, podoba mi się ta tradycja!
Bez pieczołowicie hodowanych krów nie byłoby, rzecz jasna, szwajcarskich serów: tych z dziurami i bez, twardych, miękkich, kremowych, rozpuszczających się… „W produkcji jest prawie 500 rodzajów sera”, wylicza Didier. Od sera prosta droga do słynnego szwajcarskiego dania, czyli fondue, rozpuszczonej i doprawionej masowy serowej, w której macza się kawałki chleba. Idealna na spotkanie z przyjaciółmi w długie zimowe wieczory!
Ustrojone krowy na alpejskich pastwiskach
Najprostszy przepis na fondue
Zasadniczo, do fondue nadaje się każdy rodzaj rozpuszczającego się sera – w Szwajcarii to zazwyczaj ementaler i gruyère, rozpuszczane w kamionkowym naczyniu znanym jako caquelon i podlany białym winem oraz wiśniówką. „Koniecznie trzeba natrzeć naczynie ząbkiem czosnku”, sugeruje mi Didier.
Gdy nie mamy naczynia, wystarczy zwykły garnek: podgrzewamy w nim wino (około 60g na osobę) i powolutku dodajemy wybrane starte sery (około 100g na osobę). Delikatnie mieszamy, żeby nic nie przywarło do dna. Doprawiamy do smaku pieprzem, solą i odrobiną wiśniówki, a potem maczamy w serowej masie kawałeczki chleba.
Serowe fondue – najsłynniejsza szwajcarska potrawa
Taką serową ucztę może zwieńczyć tylko wspaniały deser… a jaki mógłby być inny deser w Szwajcarii, jeśli nie czekolada?
Czeko, czeko, czekolada
Wspomniane szwajcarskie krowy mają też dużo wspólnego z czekoladą. „Biało-fioletowa krowa z logo firmy Milka to szwajcarska krowa rasy simentalskiej”, wyjaśnia mi Didier. Prawdziwa szwajcarska czekolada musi być produkowana w kraju, z lokalnego mleka, przez co niewiele wytwórni dorasta do tego standardu – podobnie jak w przypadku zegarków.
Szwajcarzy przodują nie tylko w wyrobie czekolady, ale także… w jej konsumpcji! Statystyczny Szwajcar zjada około 9 kilogramów czekolady rocznie i to najwyższy wynik w skali całego świata. Jak oni to robią? „Wiesz, z czekolady też można zrobić fondue…”, mówi Didier z łobuzerskim uśmiechem.
Czekolada w Szwajcarii? Rekordy w produkcji, rekordy w spożyciu!
Dobrze, że Szwajcarzy prowadzą aktywny tryb życia i dużo spacerują, bo ja przy takiej dostępności pysznego sera i czekolady pewnie ważyłbym tyle, co dorodna krowa na alpejskim pastwisku… w ramach pamiątki spakowałem tabliczkę czekolady, która smakowała mi najbardziej. No, dobrze, dwie tabliczki. Może jeszcze kupię trzecią na dworcu w drodze powrotnej?