Finlandia, blisko dwieście tysięcy jezior, dziesiątki tysięcy wysepek, miliony hektarów lasów i… zaledwie pięć milionów ludzi. Miejsce, które pomimo zimna i mroku upodobał sobie Święty Mikołaj i nieco zapomniany świat, w którym żyją ponoć najszczęśliwsi ludzie na świecie. Jaka naprawdę jest Finlandia? Postanowiłem się przekonać na własnej skórze.
Urok małych miasteczek
Przyleciałem do fińskiego Turku po południu. Przenikliwy chłód. Ale za to w samym miasteczku - całkiem ładny rynek i park, którego środkiem przebiega rzeka Aurajoki. Na końcu kanału katedra z XIII wieku, podobno najważniejszy kościół w Finlandii, co nie przeszkadza, by dział w nim pub z lokalnym piwem, na które zaprosił mnie Frans, kolega, u którego się zatrzymałem.
Wbrew pozorom Finlandia to nie tylko lasy, jeziora i stada reniferów. Fakt, na spektakularne budowle nie ma co liczyć, ale nie znaczy to, że fińskie miejscowości nie zasługują na uwagę. Drewniane, kolorowe domki, kościółki i wąskie uliczki nadają tutejszym miasteczkom niezwykłego uroku.
Zauroczyły mnie zwłaszcza czerwone domki w Porvoo, ale też stara część Raumy czy uliczki w Naantali. Odwiedziłem prawdziwy dom Muminków!
Czerwone domki w Porvoo
Finowie – gościnni, ale mało spontaniczni
Kuchnia fińska jest tłusta. Dominują w niej ryby i dziczyzna. Mało jest tu jarzyn, właściwie głównie ziemniaki. Tuula, żona mojego gospodarza zaprasza mnie na karjalanpaisti - gulasz z renifera oraz karjalanpiirakat – pikantne pierożki.
Wieczorem mam okazję uczestniczyć w imprezie, którą organizują gospodarze. Królem całej fety jest Frans. Gospodarz wznosi pierwszy toast: „Kippis!” i dopiero wtedy pozostali goście chwytają za kieliszki. Dowiedziałem się, że ważne jest, aby w takiej sytuacji zachować kontakt wzrokowy. To nie tylko wyraz dobrych manier i szacunku dla innych, ale również antidotum na panujący w Finlandii przesąd - niepatrzenie sobie w oczy podczas toastu zwiastuje bowiem… 5 lat nieszczęśliwego seksu.
Finowie zachowują się bardzo powściągliwie, zwłaszcza w stosunku do cudzoziemców. Przy powitaniu dopuszczalne jest podanie ręki, ale nie wypada się obejmować. Wielu Finów traktuje gadatliwość ze zdziwieniem bądź podejrzliwością – tutaj faktycznie milczenie jest złotem. Surowa natura, północny klimat, proste, skromne zasady luteranizmu decydują codziennie o tradycyjnym fińskim stylu życia zwanym elämäntapa.
Na szczęście podczas imprezy panuje dużo cieplejsza atmosfera :)
I oczywiście sauna!
Następnego dnia Frans zaprasza mnie do swojej sauny. Finowie żartują, że jeśli nie odwiedzisz sauny, to tak jakbyś w ogóle nie był w Finlandii. Sauny są wszędzie. Podobno na jednego mieszkańca Finlandii przypadają aż dwie!
Sauna na jednym z jezior
Miałem również okazję wybrać się z moim gospodarzem do sauny publicznej. Finowie trochę inaczej niż my korzystają z tego przybytku. Mianowicie nago. Niczym nadzwyczajnym jest np. przechadzanie się zupełnie nago w przebieralni np. na siłowni czy basenie. Finowie, choć krępują się pocałować kogoś na powitanie, zupełnie nie wstydzą się swojej nagości!
Przed wejściem trzeba wziąć prysznic, a wybierając suchą saunę fińską – wytrzeć się do sucha. Wilgotność w saunie regulowana jest poprzez wylewanie wody na rozgrzane kamienie.
Po 15–20 min wychodzimy z kabiny pod chłodny prysznic. Bez tego sesja w saunie nie ma większego sensu. To właśnie naprzemienne ogrzewanie i ochładzanie organizmu ma na celu wzmocnienie naczyń krwionośnych. Zimą po wizycie w saunie można wskoczyć też do zbiornika z zimną wodą lub natrzeć się śniegiem. Tradycyjnie w saunach używa się vihta czyli brzozowych gałązek. Biczuje się nimi rozgrzane ciało w celu pobudzenia krążenia. Mokre i rozgrzane liście brzozy super pachną.
Drugie wejście trwa dłużej. Potem czas na kolejne ochłodzenie. Po ostatnim wyjściu z sauny odpoczywamy. To również czas na pielęgnację. Rozgrzana i miękka skóra dobrze wchłania kremy i olejki. Sauna to dobre miejsce, żeby zadbać o ciało, nałożyć maseczkę lub zrobić peeling.
Ostre jak Finki
Z moich obserwacji wynika, że Finki są pracowite, niezależne, wytrzymałe i raczej mało delikatne. Wykonują profesje i zadania, które rzadko są wybierane przez kobiety w innych krajach. Podczas gdy w Polsce w centrum handlowym czy na ulicy widzimy kobiety w eleganckich kostiumach czy sukienkach, w Finlandii dostrzegamy zaskakującą mnogość kobiet w uniformach, zdradzających raczej męskie profesje.
– Fakt, rzadko odwiedzamy salony kosmetyczne stwierdza Ella, mieszkanka Helsinek, którą odwiedziłem razem z moim fińskim gospodarzem. – Wiem, że powinnam robić peelingi, kłaść maseczki, ale nie robię tego zbyt regularnie. Moim zdaniem większy wpływ na urodę mają geny, zdrowe odżywianie się i sen. Niedługo skończę 35 lat i nigdy nie stosowałam żadnego kosmetyku na zmarszczki. Mam co prawda krem pod oczy, ale zazwyczaj zapominam go używać – śmieje się.
W Finlandii nigdy nie ma też tyle słońca, żeby trzeba było się przed nim chronić. Poza tym Finki lubią latem złapać trochę opalenizny. To samo dotyczy włosów. Mimo, że są zazwyczaj jasne i delikatne, Finki nie chronią ich niczym specjalnym. Jak przyznała się moja rozmówczyni, aby je bardziej rozjaśnić, stosuje sok z cytryny.
Finki nie przesadzają ze zdrowym odżywianiem się czy dietami. Owszem, jadają pełnoziarniste produkty, warzywa i owoce, ale nie stronią od pizzy czy słodyczy. Finowie jedzą też dużo borówek, jagód i grzybów. Często zbierają je sami w lesie, by potem robić z nich z nich przetwory lub mrozić na zimę.
Finowie chętnie zbierają leśne owoce
Trzeba przyznać, że pozbawiona spektakularnych atrakcji Finlandia często przegrywa z innymi nordyckimi krajami, jak Norwegia, Islandia czy Szwecja. A moim zdaniem niesłusznie, fińskie labirynty wysp oraz jezior i spokojne i malownicze miasteczka zauroczą każdego. Krótko mówiąc, jeśli macie ochotę odpocząć od ludzi – Finlandia to dobry wybór!