Bom dia, Portugal! Manuka odwiedza Algarve, południowy region Portugalii. Przed nim piękne plaże, malownicze miasteczka, ślady po panowaniu Maurów i romantyczna migdałowa legenda – będzie się działo!
Pora na powrót do Europy i mojego włóczenia się po świecie! Tym razem planuję odwiedzić południe Portugalii, a dokładniej region Algarve, od lat lubiany przez turystów z różnych zakątków świata. Ląduję w Faro, największym mieście regionu i cały przejęty czekam na nową przygodę. Trasę tej przygody wyznacza moja znajoma, Maria Antónia, która odbiera mnie z lotniska. „Na pewno jesteś głodny. Idziemy na małże”, zarządza na wstępie.
Algarve, czyli zachodnia kraina
Krótki spacer po urokliwych uliczkach starego miasta Faro i oto jesteśmy w marinie. Typowa woń portu obiecuje nam ucztę z owoców morza. Wybieramy popularne danie, znane jako amêijoas na cataplana, małże przygotowywane i serwowane w specjalnym naczyniu, czyli właśnie cataplana. Nad porcją małży Maria Antónia opowiada mi o historii tej pięknej okolicy.
Dowiaduję się, że sama nazwa „Algarve” pochodzi od arabskiego określenia tego regionu: „Al-Gharb”, czyli „zachód”, dokładniej: zachodnia część Al-Andalus, Półwyspu Iberyjskiego pod rządami muzułmanów. Algarve przez ponad 500 lat pozostawało pod panowaniem Maurów i do dziś widać ślady tej przeszłości.
„Podobno nasze pięknie zdobione kominy są dziedzictwem minaretów”, mówi Maria Antónia między jedną małżą a drugą. „Poza tym, my, mieszkańcy Algarve jesteśmy uważani za nieco bardziej wycofanych… i skąpych!”. Ale i tak połowa Portugalii chętnie przyjeżdża tu na wakacje – i nie tylko Portugalii!
Portowe nabrzeże w Faro, największym mieście regionu
Nadmorskie klify i bajeczne plaże
Prócz muzułmańskiego dziedzictwa, Algarve słynie także z zachwycającej przyrody. Tutejsze plaże są absolutnie wspaniałe – zarówno te typowo turystyczne, jak i trudniej dostępne. Skaliste klify, jaskinie, piaszczyste plaże… co zakręt, to widok jak z najlepszej reklamy wakacji!
Właściwie to mógłbym wędrować po tutejszym wybrzeżu całymi dniami, ale trzeba się zdecydować tylko na kilka miejsc. Maria Antónia obiera kierunek na Praia de Marinha niedaleko Lagoa – to chyba najbardziej znana z portugalskich plaż! Schodzimy po schodach na biały piaseczek, a wszędzie dookoła strzeliste klify w przeciekawych kształtach.
Nadmorskie formacje skalne to jeden ze znaków rozpoznawczych Algarve – niedaleko Praha da Marinha znajduje się grota Benagil z „dziurą” w suficie. Można się do niej dostać tylko od strony morza: rejs statkiem to opcja dla tych najbardziej leniwych, można też wybrać kajak, a nawet płynąć wpław. Ekhem, to gdzie ten statek?
Również w pobliżu znajduje się skała znana jako Arco de Albandeira, czyli „łuk” z Albandeiry. Aż się chce przepłynąć po takim łukiem! „Strzeliste klify można podziwiać także w Sagres czy Lagos”, mówi Maria Antónia, a ja marzę o wyprawie jachtem wzdłuż wybrzeży Portugalii. Wtedy by dopiero były widoki!
Słynna jaskinia Benagil z „dziurą” w sklepieniu
Słodkie i romantyczne… migdały!
Siedzimy sobie na piaszczystej plaży, słychać szum fal rozbijających się o nadmorskie skały… pełna błogość. Brakuje mi tylko czegoś słodkiego do szczęścia. Na szczęście Algarve słynie z migdałowych deserów, więc liczę na kolejną ucztę.
Jednym z tutejszych przysmaków są farrobitos, małe muffinki sprzedawane w cukierniach, czyli po portugalsku pastelarias. Farrobitos są szczególnie popularne w mieście Albufeira – a przyrządza się je między innymi z chleba świętojańskiego, miodu… i migdałów, rzecz jasna!
„Migdały to też dziedzictwo królestwa Maurów”, zauważa Maria Antónia. To właśnie za czasów muzułmańskich rządów zaczęto uprawiać migdałowce na większą skalę, podobnie jak trzcinę cukrową, pomarańcze i cytryny.
Z migdałami związana jest piękna legenda – podobno młody książę Ibn-Almuncim ożenił się z księżniczką z dalekiej północy, która tęskniła za ośnieżonym krajobrazem swojej ojczyzny. Ibn-Almuncim chciał ukoić smutek swojej żony i nakazał zasadzić setki migdałowców, które zimową porą obsypują się białym kwieciem i wyglądają jak ośnieżone!
Migdały: smakowita spuścizna po rządach Maurów w Algarve
Ja wiedziałem, że tak będzie. Znowu się objadłem lokalnych pyszności… żeby spalić te wszystkie farrobitos, będę musiał chyba przepłynąć wpław z Faro do Praia da Marinha i z powrotem… statkiem się nie liczy, prawda? Ale za to podziwianie widoków nie generuje żadnych kalorii – na szczęście!